Strony

wtorek, 6 października 2015

Czego nie uczą w szkole, a czego ja chciałbym nauczyć moje Dzieci?


Do napisanie tego tekstu natchnęła mnie Szczesliva swoim wpisem "Moje dzieci nie wystartują w wyścigu szczurów". O ile zgadzam się z Jej punktem widzenia to chciałem do tematu podejść od innej strony. 

Co do tego, że w tradycyjnej szkole brakuje wiele zagadnień, które powinny się tam znaleźć jesteśmy chyba wszyscy zgodni. Są też takie, których tam nie nauczą choćby nie wiem co, bo to rola rodzica. Przedstawię Wam moją subiektywną listę rzeczy, które chcę nauczyć moje Dzieci. Kolejność zupełnie przypadkowa.


  • Ekonomia - brzmi dziwnie i tajemniczo, a chodzi o coś  czym każdy z nas ma do czynienia na codzień. Wpływy, struktura wydatków, kredyty, ich koszt, dźwignia finansowa, ocena ryzyka, giełda, podatki... Jest tego sporo ale to właśnie nas otacza codziennie. Wszyscy o tym mówią, ale mało kto to rozumie. O ile byłoby nam łatwiej zrozumieć kruczki umów kredytowych, kart kredytowych, ich rzeczywistego kosztu i sposobu wykorzystania gdybyśmy posiadali chociaż podstawową wiedzę z zakresu ekonomii. Kiedyś czytałem na temat ciekawych badań amerykańskich naukowców (a jakże) w których za wykonanie zadania proponowano dzieciom 1 cukierka natychmiast lub kilka cukierków za 2-3 dni. Dzieci, które były skłonne odroczyć nagrodę by uzyskać większą korzyść w dorosłym życiu miały o kilka zer na koncie więcej. 
  • Komunikacja - zarówno 1:1 jak i 1:1000. Kiedyś moje prezentacje zawierały ogromne ilości tekstu, danych liczbowych i innych wypełniaczy. Do czasu kiedy na studiach MBA dostałem zadanie: przygotować 15 minutową prezentację w języku angielskim.... bez tekstu (!!). Masakra, nie da się!! A jednak się dało. Setka osób w tym połowa to byli studenci MBA z Oxfordu i ich wykładowcy słuchała przez 15 minut na temat prawdopodobnych kolejnych krokach firmy Tata po zakupie Jaguar-Land Rover. Słuchała mnie, a nie czytała co jest na ekranie. A tam były tylko obrazki, zdjęcia i trochę liczb. Nauczyłem się, że muszę być dobrze przygotowany i mówić do ludzi. Muszę dostosować swój przekaz do odbiorcy i brać pod uwagę różnice kulturowe. Nie skupiać się jedynie na osiągnięciu celu ale zobaczyć w drugiej osobie człowieka. Zapamiętać, kiedy wspomni o problemach zdrowotnych żony i zadzwonić za kilka dni lub tygodni spytać czy jest lepiej. Często zdarzają mi się takie telefony czy maile do osób, z którymi współpracuję w moim korpo. Nie robię tego z premedytacją bo byłoby to sztuczne. Po prostu tak mam. Chciałbym właśnie takie podejście do innych ludzi zaszczepić w moich Dzieciach. Żeby tak samo rozmawiały ze Sprzątaczką, Portierem, "Timliderem" czy Dyrektorem. Każdemu z nich należy się szacunek i ich uwaga.
  • Pierwsza pomoc - żeby w dramatycznej sytuacji zachowali zimną krew. Mogą pomóc nie tylko sobie, ale przede wszystkim innym. Chciałbym, żeby potrafili ocenić sytuację, zaalarmować odpowiednie służby, ogarnąć chaos na miejscu i pomóc poszkodowanym. Już teraz oboje potrafią mnie, słusznych rozmiarów faceta ułożyć w odpowiedniej pozycji. Znają numery alarmowe i wiedzą jak używać telefonu. Wiedzą jakie informacje muszą przekazać dyspozytorowi. Wszystkiego nauczyły się podczas zabawy.
  • Patrzeć w górę - na domy, drzewa i niebo. Tam naprawdę jest wiele ciekawego! Codziennie idąc do pracy przechodzę przez Rynek Główny w Krakowie. O 7:00 obserwuje pierwszych turystów, dostawców krzątających się przy autach i tych, którzy tak jak ja szybkim krokiem zmierzają do pracy. Ci wszyscy ludzie widzą jedynie świat do wysokości 2 metrów. Często jeszcze mniej bo mają przed oczami tablet lub telefon. A wystarczy podnieść głowę i naszym oczom ukazuje się piękny krajobraz, ozdobne detale kamienic, rzeźby na wysokości 2-3 piętra. Poza miastem drzewa, ptaki.
  • Doceniać naturę - wybrać się na spacer, w góry. Bez telefonu, empetrójek, słuchawek. Usiąść na trawie i posiedzieć. Popatrzeć na trawę, góry, na jezioro. I szanować to wszystko. Nie zaśmiecać, nie niszczyć, a wręcz zabrać znalezione tam śmieci. Tak mało, a tak wiele zarazem.
  • Potrafić przystopować - na chwilę zatrzymać się. Nie zapomnę spaceru z Bączkiem na Wawel. Zwiedzaliśmy, oglądaliśmy budynki, pokazywałem mu ciekawe miejsca - jak turyści. Potem usiedliśmy na dziedzińcu Zamku gdzieś na murku. Ja oparty o ścianę, Bączek o mnie. Nic nie mówiliśmy, siedzieliśmy obserwując turystów, podziwiając detale architektury. Tak po prostu w milczeniu, nigdzie się nie spiesząc. Po pół godzinie zapytałem Syna czy chce iść dalej. Odpowiedział, że chce jeszcze posiedzieć. Tak minęło nam kolejne 30-40 minut. Siedzieliśmy oparci o siebie. Podobnie na spływie kajakowym. Były momenty, że przez 30-40 minut nie odzywaliśmy się. Płynęliśmy spokojnie z nurtem, obserwowaliśmy ptaki, które nam towarzyszyły i leciały obok nas, wodę i jej zawirowania. Przez 4 dni nie było żadnej elektroniki, żadnych gier, telefonów, youtube'a. Cisza, spokój, wieczorne rozmowy o wszystkim i niczym. Bączek bardzo się po tym wyjedzie wyciszył - niestety tylko na kilka tygodni. Chciałbym, żeby w swoim dorosłym życiu oboje potrafili oderwać się czasem od kołowrotu, gonienia z pracy do domu, na zakupy i cholera wie gdzie jeszcze i po prostu odpocząć. Nie dzwonić do firmy, biura czy co ich tam w przyszłości czeka. Zwyczajnie naładować baterie.
  • Zdrowy tryb życia - żeby zwracali uwagę na to co jedzą. Żeby czytali skład produktów i wybierali świadomie. Śmieciowe jedzenie też jest dla ludzi ale w racjonalnych ilościach. Zarówno Bączek jak i Ziuzina pomagają mi często w gotowaniu. Wiedzą jak ugotować rosół, jakie ma składniki, jak wybierać odpowiednie warzywa i owoce. Często, i to jest jeden z naszych większych sukcesów, Dzieci zamiast soczków, herbat czy innych napojów wybierają wodę niegazowaną. Jedzą sporo owoców, warzyw, lubią brokuły, kalafior, fasolkę, brukselkę. Dobra, za szpinakiem nie przepadają. Oboje uwielbiają ryby, ale musi by cytrynka! Doprawiamy to wszystko małą ilością soli i dlatego problem sklepików i szkolnych stołówek nas nie dotyczy. Bączek nadal dostaje do śniadaniówki owoc, czasem serek lub kabanos, kanapkę i wodę. Czasem jakiś mały słodycz.


To na pewno nie wyczerpuje tematu a jedynie dotyka czubka góry lodowej. To oni, a nie my z Żoną, będą podejmować wybory. Będą kształtować własne drogi życia. Mam jednak nadzieję, że mapa, którą im wręczam ucząc tego pomoże im wybrać dobrą drogę.



Zdjęcia: freeimages.com/Gokhan Okur

Jak rozmawiać z dziećmi o pedofilii?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz