czwartek, 6 listopada 2014

Wyzysk Dzieci w biały dzień!!


Na prawo i lewo wszyscy zachwycają się trójką kolegów którzy chcąc zarobić na nowe rowery podejmują się prostych prac porządkowych czy zakupów.  Przecież to wyzysk!! Chcą to robić za marne grosze!! Czy tego chcemy nauczyć nasze Dzieci??!!



TAK!! Dokładnie tego!! Bo mogą się więcej nauczyć niż przez kilka lat w szkole. W dodatku na własnym doświadczeniu.
Nauczą się o popycie i podaży i o wpływie tych czynników na poziom ceny.
Nauczą się (jeśli dobrze trafią), że jak zrobią coś dobrze to jeszcze dostaną "premię".
Nauczą się, że jeśli zrobią coś "na odwal się" to będą musieli to poprawić lub udzielić rabatu.
Nauczą się, że zadowolony klient wraca, a niezadowolony nie.
Nauczą się, że dobrze wykonana praca generuje kolejnych klientów (publicity). Biorąc pod uwagę ilość stron, blogów i innych mediów internetowych, które dotknęły tematu tych chłopców śmiem twierdzić, że mają lepsze publicity niż nie jeden polityk przed wyborami.
Nauczą się, że koledzy którzy w tym czasie zbijają bąki będą im zazdrościć, będą ich opluwać lub po prostu "tak to i ja bym mógł"...

Wbrew pozorom praca Dzieci nie zaczęła się w ostatnich latach. Sam pamiętam jak na początku lat 90-tych w czasie wakacji myłem auta za pieniądze. Czasem sąsiadowi, czasem szło się z wiadrami wody jakiś kilometr na parking przy restauracji i tam się myło auta klientów. Po wodę trzeba było biegać z wiadrami pod górkę kilka razy dziennie. Nie pamiętam już co za to kupiłem ale pamiętam, że Ojciec w nagrodę za wytrwałość coś jeszcze dołożył.
W czasach liceum część wakacji spędzałem pracując u Rodziców w firmie. Malowałem betonowy płot, dach z blachy falistej (wypijałem 10L wody dzienne, co 20 minut trzeba było dolać rozpuszczalnika do farby bo robiła się gęsta jak masło, a radio po kilku dniach zaczęło przystosowywać się do podłoża), suwnicę, zamiatałem, kosiłem, plewiłem, itp. Dzięki temu oprócz wakacji z Rodzicami miałem też kasę na własny wyjazd lub na własne wydatki.
To nie był czas stracony. Nie mam odczucia, że za wcześnie przestałem być Dzieckiem. Ja nie pracowałem aby przeżyć. Pracowałem dla "przyjemności" i z własnej woli. I bardzo dużo się nauczyłem.

Teraz mam możliwość się odwdzięczyć. Na razie obcym. Niestety nie mam czasu na koszenie trawnika, strzyżenie żywopłotu, zamiatanie koło domu, itp. Nawet jeśli czasem mam luźny weekend, to wolę spędzić go z Rodziną na wycieczce czy spacerze. Kwestia priorytetów. Na szczęście udało mi się znaleźć młodego chłopaka, gimnazjalistę, który co 2 tygodnie przychodzi na kilka godzin zająć się pracami wokół domu. Owszem, początkowo musiałem mu kilkukrotnie pokazać jak dokładnie zamieść, jak zebrać mech z trawnika. Pod żywopłotem sprzątał kilka razy, aż było dobrze. Rodzice go przywożą i odbierają, ale nie ingerują. Chłopak sam odpowiedział na ogłoszenie i sam negocjował stawkę. Jestem dla niego pełen podziwu i bardzo go za to szanuję.

Tak samo będę postępował z własnymi Dziećmi. Choć nigdy nie zapłacę im za obowiązki domowe!
Będę namawiał do wakacyjnych prac, motywował i pomagał jeśli będzie trzeba. Dam im też "odpowiednią" dozę swobody w poszukiwaniu wakacyjnej pracy. To są niezapomniane chwile, które budują poczucie własnej wartości. Nie zapomnę miny Bączka który sam zarobił na lizaka kilka tygodni temu. Nie miałem przy sobie gotówki, Bączek z kolegą chcieli po lizaku. Jeden z Ojców rzucił dla żartu, żeby zapytali Pani w sklepiku czy jak posprzątają liście to dostaną lizaka. 30 sekund później już biegali z miotłami. Każdy dostał po lizaku. Byli z siebie bardzo dumni. Chwilę potem podszedłem do sklepiku i podziękowałem za lekcję jakiej Pani sprzedawczyni udzieliła mojemu Synowi. Nie ma nic za free żadna praca nie hańbi.


Photo credit: postaletrice / Foter / CC BY-NC-ND

1 komentarz: