Dobra. Czas na ostateczny szlif, podsumowanie i dalsze plany. Konstrukcja domku jest, platforma jest, więc czas to poskładać do kupy. Wraz z Teściem i z Żoną umieściliśmy goły szkielet na platformie. Dopiero tam zaczęło się obijanie deskami ścian.
Przy okazji chciałbym się z Wami podzielić moją refleksją. Mam wrażenie, że można podzielić facetów na 3 grupy pod względem majsterkowania:
- miłośnicy sznurków/drutów,
- miłośnicy trytytek i taśm klejących,
- miłośnicy wkrętów i śrub.
Ja należę do tej ostatniej grupy:) W garażu mam niezliczone ilości wkrętów do drewna, każdy obrazek jest powieszony na kołku rozporowym, itd. Teść uwielbia sznurki i druty. Jego umiejętność naprawiania prawie wszystkiego za pomocą tych dwóch elementów wprawia mnie czasem w zakłopotanie - dobry jest.
Ok, wracamy do domku. W pobliskim tartaku kupiłem trochę desek i za pomocą wkrętów (właśnie) obiłem cały domek. Deski dodatkowo wzmocniły stabilność. Na boku skleciłem drzwi i okiennice, które na prostych zawiasach zamocowałem do domku. Od środka nie ma żadnego zamykania. Jest tylko pochwyt, aby Dzieci się nie zatrzasnęły. Z zewnątrz jest mała zasuwka, którą zamykamy na noc i kiedy nas tam nie ma. To samo z okiennicami, tyle, że te zamykane są na haczyk od środka.
Całość przykryłem płytą i przykręciłem wkrętami do "krokwi". Pokrycie zostawiłem na później i zabrałem się do barierek.
Tutaj pomocne okazały się dwa słupy, które podtrzymują konstrukcję platformy. Dodatkowo znalazłem gdzieś w szopie stare stemple. Po docięciu na odpowiedni wymiar i odczyszczeniu okazały się idealnymi elementami barierki.
Bączek zażyczył sobie napis na domku z numerem "26" i swoim imieniem. No nic... resztka płyty z dachu, wyrzynarka, ołówek i jedziemy.
Całość pomalowałem środkiem do drewna, skleciłem małą drabinkę i podwiesiłem stara oponę na sznurku (nie mogłem wymyślić jak to zrobić na wkrętach:( )
Na drugi dzień z pomocą Kuzyna położyliśmy papę na dach i przymocowaliśmy ją kilkoma łatami. No teraz to zaczyna wyglądać:)
Na jednym ze słupków zamocowałem kawałek rury, która spełnia rolę lunety, kiedy domek jest statkiem.
Z papy wyciąłem tez spore kwadraty i za pomocą takera przymocowałem je do końcówek słupków podpierających platformę. Zrobiłem po prostu małe daszki, żeby woda nie atakowała tak drastycznie.
W takiej formie domek stał dobre 3-4 lata. Dzieci się bawiły, naznosiły do środka jakieś stare wykładziny na podłogę, jakieś poduszki, krzesełka. Babcia zrobiła firaneczki w oknach. Jedynie, co 2 lata maluję całość żeby zabezpieczyć drewno.
W tym roku wreszcie udało się kupić ślizg i go zamontować. Dzieciaki miały sporo radochy, bo to w końcu jakaś nowość. Już nie muszą schodzić po drabinie, mogą szybko zjechać:)
Co jeszcze planuję? Mam w głowie kilka pomysłów i wciąż dochodzą nowe.
- Po lewej stronie koło drabinki zrobić ściankę wspinaczkową.
- Połączyć domek z domem "domofonem".
- Połączyć domek z domem za pomocą liny i bloczków z podwieszonym koszem do transportu "drogocennych materiałów" i jedzenia.
- Postawić obok domku wierzę i połączyć dwie konstrukcje mostem linowym.
- Uszczelnić domek od środka styropianem i sklejką - można by wtedy zostać w nim na noc:)
- Zamontować na jednej z belek linę do wspinania się.
- itd...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz